Jelitkowo

W sobotnie przedpołudnie wybrałem się na 2,5-godzinny spacer trasą: pętla tramwajowa w Jelitkowie – zbiornik retencyjny Jelitkowska – Park Jelitkowski – ujście Potoku Oliwskiego – plażą do granicy z Sopotem – Błonia Sopockie – Park Hestii – zbiornik retencyjny Orłowska II – pętla tramwajowa. Chodziło o to, żeby było blisko i żeby spotkać dużo ptaków, na które można się gapić. Uważam, że oba cele osiągnąłem, choć żadnych ciekawszych gatunków nie było. Dodatkowy wynik odczytów obrączkarskich: 11 śmieszek, 3 mewy srebrzyste, 1 kawka – same miejscowe ptaki.

Na zbiorniku Jelitkowska tylko krzyżówki. Widziałem kilka metalowych obrączek na ptakach w wodzie, ale miejsce było na tyle zacienione, że żadnym sposobem nie mogłem zrobić dobrego zdjęcia.

W Parku Jelitkowskim dużo wron siwych, odzywający się dzięcioł duży, kilka dymówek, spacerowicze i rowerzyści, a wśród nich grupa głośnych emerytów ze Szwecji zachwyconych odkryciem głośnika bezprzewodowego. Nie zostałem fanem czegoś, co brzmi na szwedzki pop z lat ’70 i nie jest Abbą.

W ujściu Potoku Oliwskiego i na plaży również sporo ludzi. Mimo że w cieniu było poniżej 20°C, było bezwietrznie i w słońcu plaża szybko się nagrzała. Oprócz ludzi ptaki płoszyły latające wzdłuż wybrzeża helikoptery i samoloty – jak ten PZL M28 Bryza wyprodukowany w Mielcu na licencji radzieckiego Ан-28.

Wszystkie wolne od ludzi miejsca plaży wykorzystywały mewy na odpoczynek. Spłoszone siadały na wodzie i po chwili wracały na plażę. Zlatywały się do rzucających chleb spacerowiczów. Większość to śmieszki (kilka setek), trochę mew srebrzystych (około setki), kilka mew siodłatych, wrony siwe, kawki, przelatujące grzywacze i dymówki. Na wodzie niemal setka kormoranów. Żadnych mew siwych, nie mówiąc o żółtonogich. Jakąś mewę białogłową mogłem przeoczyć.

Nad Błoniami Sopockimi przeleciały 3 kruki – a więc synantropizacja postępuje. W Parku Hestii, na porośniętych bluszczem i chmielem krzakach bzu żerowało trochę drobnicy. Wypatrzyłem czarnogłówkę, piegże i modraszki. Były też jakieś Phylloscopus z ciemnymi nogami, więc pewnie pierwiosnki. Wysoko przeleciał na Południe myszołów, a niżej żerowały oknówki i 1 jerzyk.

Na zbiorniku Orłowska II tylko krzyżówki i mieszane stado wróbli i mazurków. Za to obok, na osiedlowych garażach kręciła się kawka z obrączką – seria S, której jeszcze nie ma w Polringu.

Kolejny trójkawkowy dzień

Powtórzyłem wynik z 22 lipca i odczytałem trzy żółte obrączki na kawkach w czasie jednej półgodzinnej podróży rowerem z pracy do domu. Pierwsza była powyższa kawka z obrączką serii S, którą widziałem przy tej samej ulicy dzień wcześniej. Właśnie 22 lipca widziałem ją tam po raz pierwszy, a teraz było to moje trzecie z nią spotkanie. Proszę zwrócić uwagę na leżące na trawniku pożółkłe liście – tak, już spadają.

Na Przymorzu, w okolicy McDonald’sa były dwie kolejne. Nowa dla mnie kawka z obrączką serii C i stały bywalec z obrączką serii H. Tym samym odczytałem trzy kawki i każdą z innej serii.

Rowerem

Wczoraj przejechałem się do pracy rowerem, pierwszy raz od dłuższego czasu, co najmniej od tygodnia. Rano dobry dzień zapowiedziała przelatująca nad Zaspą czapla siwa. W drodze powrotnej zajechałem pod jedną z budek lęgowych pustułek – przy ul. Lelewela we Wrzeszczu. Pokazała się pustułka, ale jak na złość bez obrączki, zaprezentowała tylko ciemne szpony, żeby udowodnić, że nie jest pustułeczką. Ciekawa sprawa, myślałem, że wszystkie dostały białe plastiki. Trzeba próbować dalej, zaobrączkowane też muszą gdzieś być w okolicy.

Na osłodę miałem odczyt obrączki na kawce – widziana już znajoma z obrączką serii S, a więc jeszcze bez danych w Polringu. A potem grupka szpaków na mirabelkach na Zaspie głośno odzywająca się z zadowoleniem.

Park Reagana

Niedzielny spacer w parku to najczęściej będzie jedno miejsce – Park Reagana, tylko 15 minut piechotą od domu, duży, zielony i nawet kiedy jest w nim dużo ludzi, można znaleźć trochę pustego terenu.

Na początek poszliśmy nad stawy, a tam pierwszym napotkanym ptakiem na wodzie okazał się płaskonos, mój pierwszy w tym roku, gatunek nr 140 na liście rocznej. Ostatni raz widziałem tego ptaka na tym samym stawie we wrześniu 2018. Po kolorze dzioba wnioskuję, że jest to samica, a nie pierzący się samiec, który miałby dziób ciemny. A dziób to jest coś, co u płaskonosa rzuca się w oczy i nie każdy jest jego koneserem.

Dalej zobaczyliśmy trochę pochowanych w roślinności krzyżówek i 3 kokoszki. Z rodziną łabędzi niemych trzymała się bernikla kanadyjska. To stały bywalec parku, ale skoro jest gatunkiem kartotekowym, zrobiłem zdjęcie i zgłosiłem, gdzie należy.

Po obejściu stawów weszliśmy do lasu. Niewiele w nim widać i bardzo mało słychać o tej porze dnia i roku. Za to ptaki się intensywnie pierzą i pod nogami można trafić coś ładnego. Tym razem znalazłem lotkę dzięcioła – mówią, że nie można rozpoznać gatunku dzięcioła po lotce, wiadomo tylko, że to jeden z dzięciołów pstrych: duży, średni, białogrzbiety albo białoszyi. Białoszyjego w Polsce jeszcze nie widziałem, białogrzbietego nie widziałem na Pomorzu, średni bywa tu bardzo rzadko, więc na 99% będzie to dzięcioł duży.

W bezdrzewnej, trawnikowej części parku widzieliśmy jeszcze dwie pliszki siwe, jednego z ostatnich jerzyków i dymówki. A w drodze powrotnej pokazały się obrączkowane kawki. Na początek było łatwo – żółty plastik, z nowej serii S, a już ukruszony. Następna kawka miała tylko metal i nie odczytałem pełnego numeru zanim ptak odleciał, zabrakło ostatniej cyfry. A więc jest 10 możliwych kombinacji. Sprawdziłem w Polringu, że czytałem obrączki serii FS z tymi samymi trzema początkowymi cyframi – wszystkie były śmieszkami obrączkowanymi w 2016 roku w Gdańsku. Zgłosiłem niepełny odczyt w nadziei, że z 10 możliwych kombinacji tylko jedna kawka dostała taką obrączkę, a pozostałe 9 to mewy. Pewnie jutro się dowiem, czy tak było. [Dopisek 2019-08-23: nic z tego, odczyt został odrzucony].

Park Oliwski

Niedzielny rodzinny spacer wykorzystałem na rozglądanie się za obrączkami na parkowych krzyżówkach. W Parku Oliwskim to wydaje się łatwe zajęcie, ale efekt nie zawsze jest zgodny z założeniami. Kaczek z obrączką widziałem co najmniej kilka, ale odczytu nie dały żadnego. Za ciemno, za daleko, za bardzo pod wodą i za bardzo w ruchu.

Wiedziałem z Polringu, że parku nadal można spotkać mandarynkę z niebieską obrączką. Namierzyłem ją, ale ptak odpoczywał i odczyt nie był możliwy. Ale za to zgłoszenie do Kartoteki Pomorza już jak najbardziej. Z innych parkowych ptaków: kowalik, kos, wrony siwe, grzywacze i inne gołębie.

A potem, już z samochodu stojącego na światłach przy oliwskiej pętli tramwajowej zobaczyłem obrączkę na kawce. Okazała się starą znajomą w Wrzeszcza. Widziałem ją tam, niedaleko miejsca obrączkowania, dokładnie miesiąc temu. Teraz od miejsca obrączkowania są 4 km, może kawki zaczynają się zbierać do migrowania.

Trzy kawki

Kawki stały się moim najczęściej czytanym gatunkiem. Jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy pracowałem blisko sopockiej plaży, oczywiście królowały śmieszki i inne ptaki związane z wodą. Teraz podczas codziennej jazdy rowerem przez miasto jestem w stanie odczytać 3 kawki jednego dnia – jak to się stało wczoraj. Kiedyś cieszyłem się z jednej w roku.

Siedem i osiem to numery kawek z Wrzeszcza i Zaspy na mojej liście odczytanych obrączek tego gatunku. Oba ptaki mają noszą znaczniki z nową dla mnie serią S. Dotychczas widywałem C i H. S-ki nie mają jeszcze historii w Polringu, są pewnie nowo-obrączkowane, a więc baza ptaków do czytania się powiększa.

Pod domem na Przymorzu spotkałem jeszcze moją „dwójkę”, stałego bywalca trawnika pod MacDonald’sem. Pierwszy raz pisałem o niej w czerwcu i nie zmieniła swojego ulubionego miejsca.

Dwie kawki i srebrzak

Wystarczy kilka dni przerwy w odczytach kawek i widziane obrączki znów cieszą bardzo. Tym razem w drodze z pracy spotkałem dwie kawki z obrączką, a zaraz po wstawieniu roweru do piwnicy, przez okno odczytałem jeszcze osiedlową mewę srebrzystą. Ale po kolei.

We Wrzeszczu spotkałem moją szóstą w życiu zaobrączkowaną kawkę. Żerowała na trawniku przy al. Legionów. Ptak zaobrączkowany w kwietniu przez Warszawski Zespół Obrączkarski Tridactylus, oczywiście nie w Warszawie, ale kilkaset metrów od miejsca mojego odczytu. Przy obrączkowaniu podano, że jest to samica z podgatunku monedula, z plamą lęgową i wyczuwalnym jajem w ciele. Ma co najmniej 3 lata.

Nota bene – plama lęgowa to czasowo nieopierzony kawałek brzucha, którym ogrzewa się jaja i pisklęta bez izolowania ciepła ciała rodzica przez warstwę piór.

Na Zaspie spotkałem znaną mi już kawkę, również żerującą na trawniku w większej grupie. Też owoc pracy Tridactylusa, tym razem z czerwca. Pisałem o niej kilka dni temu.

Na koniec zapowiedziana obserwacja z okna. Obserwacja porządnie mnie zdziwiła. Oglądam nogi wszystkich mew na moim osiedlu i nie ma dużej szansy, że przegapiłem mewę srebrzystą. Mam podejrzenie, że przyleciała po odchowaniu młodych w tym sezonie. W każdym razie jest to ptak zaobrączkowany w sierpniu 2015 w Oliwie przez Sabinę Kaszak po odratowaniu w Pomorskim Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Ostoja. Najdalej widziany był w Łebie 4 lata temu, poza tym obserwacje pochodzą z różnych miejsc Trójmiasta. Dziś ma dokładnie 5 lat.

Worek się rozwiązał

Nie minęła moja radość z czwartej odczytanej kawki i jest już kolejna do kolekcji. W piątek wracałem rowerem z pracy i nie specjalnie się rozglądałem za ptakami, bo czasu było mało. Kawek kręciło się sporo – młode wyleciały z gniazd, kręcą się po mieście już dość duże stada, a na świeżo skoszonych trawnikach żerują grupy do 100 ptaków. Uznałem, że wszystkich nie przejrzę, więc się nie będę zatrzymywał.

Zatrzymywać się nie było potrzeby, na Zaspie po prostu zobaczyłem kawkę z obrączką całkowicie przypadkowo. To moja piąta. Zaobrączkowana nieco ponad miesiąc temu, jakieś 200 metrów obok przez Warszawski Zespół Obrączkarski Tridactylus na gościnnym pobycie. W ten sposób potwierdza się wyższość roweru nad samochodem.

Czwarta kawka

Pierwsza kawka z odczytaną obrączką była w zeszłym roku. W czerwcu była druga, w lipcu trzecia i wczoraj trafiłem czwartą. Brak deszczu i jazda do pracy rowerem sprzyjają takim przygodnym odczytom.

Przejechałem przez Park Uphagena, Park nad Strzyżą i dalej ścieżką rowerową, zatrzymywałem się przy każdej grupce kawek w mieście, oglądając dokładnie ich nogi. Przy rondzie Komorowskiego w mieszanym stadzie gołębi i kawek błysnęło coś żółtego. Zsiadłem, porobiłem zdjęcia i mam odczyt.

Ptak nie ma jeszcze danych obrączkowania w Polringu, pewnie został zaobrączkowany niedawno. Wiem, że Koło Ornitologiczne KOS UG 23 czerwca miało akcję i zaobrączkowano łącznie 12 kawek w okolicach, w których się poruszam. Może to jedna z nich.

Z innych obserwacji wczoraj – około 7 rano nad moim osiedlem przeleciało co najmniej 50 kormoranów. Głównie młode, z jasnymi brzuchami. Zjawisko, którego tu jeszcze nie widziałem.

Trzecia kawka

Widziałem ją jakiś miesiąc temu w okolicy wrzeszczańskiego targowiska, ale bez odczytu. Zanim wyjąłem aparat z plecaka zapadała się jak kamień w wodę. Zrobiłem wtedy kilka rundek rowerem i jej nie znalazłem. Wczoraj rano, w drodze do pracy, zobaczyłem ją znowu i już mi nie uciekła. Po chwilowych problemach z aparatem zrobiłem jej kilka zdjęć z widocznym numerem obrączki i pojechałem dalej.

To trzecia odczytana przeze mnie kawka. Nie miała wcześniej odczytów, a została zaobrączkowana nieopodal, w Parku nad Strzyżą, w grudniu 2018 przez Pawła Ziółkowskiego. Nie znamy jej płci, o wieku wiemy tylko tyle, że ma co najmniej 3 lata, znamy jej podgatunek – nominatywny monedula.

Uciułany kolejny punkt do Ligi Odczytywaczy. Ogłoszono wyniki za czerwiec. Utrzymałem się na miejscu 17 z 24 punktami na koncie. Jest lepiej niż myślałem, ale sezon odczytów przed nami, zdążę jeszcze spaść niżej.